26 sierpnia 2012

Rozdział 16.

Siedzieliśmy na ławce już spokojnie i po ludzku rozmawiając. Harry, Lou i Zayn poszli po lody. Korzystając z okazji że Malik poszedł z chłopakami zapytałam chłopaków co się z nim dzieje że jest taki nieobecny.
- Kolejna kłótnia z Perrie- odpowiedział krótko Liam.
- Kolejna?-spytałam zdezorientowana.
- Od jakiegoś czasu nie jest u nich kolorowo. Kłócą się w wyniku czego Malik chodzi przybity, nie odzywa się w ogóle jakby go nie było. Za to Perrie nic sobie z tego nie robi. Chodzi na imprezy, pije, bawi się , śmieje a on nie wychodzi w ogóle z domu. Dziś cudem wyrwaliśmy go z domu. Jeżeli szybko tego nie naprawią to koniec tego związku. Przynajmniej w moim odczuciu.
Czyli Perrie nic sobie z tego nie robi a Zayn się obwinia. Powiał zimny wietrzyk a ja automatycznie wtuliłam się w Niall'a. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Przyszli chłopacy z lodami. Zachowywali się dziwnie spokojnie. Może z powodu Zayn'a.
- Cholera!- krzyknął Niall- Zapomniałem! Mam wywiad za pół godziny. Chłopacy odwieziecie Kay? Ja już nie zdążę.
- Spokojnie. Jakoś sobie poradzę. Ty idź i się nie przejmuj.
Dał mi szybkiego całusa i popędził w stronę wcześniej zaparkowanego auta. Spojrzałam na chłopaków.
- To który mnie odwiezie?
Zayn machną ręką w geście żebym poszła za nim. Pożegnałam się za świrami z fontanny i Liam'em. Popędziłam za Zayn'em który szybciej iść już chyba nie mógł. Zamierzałam podpytać i jego w samochodzie. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł ale może mu ulży jak się wygada. Wsiadłam do samochodu i nie wiedziałam od czego zacząć. Zdecydowałam się na akcję prosto z mostu bez owijania w bawełnę.
- Co tam u Perrie?
Zayn uśmiechnął się krzywo pod nosem. Staliśmy w popołudniowym korku.
- Chłopacy kazali się wypytać. Wiedziałem.
Spojrzałam na niego spode łba.
- Nie. Sama się pytam bo widzę jak się zachowujesz! Chodzisz przybity, zasmucony, zamyślony i przygnębiony a to w huj do ciebie nie podobne! Martwię się o ciebie i o to ci się z tobą dzieje. Jeżeli nie chcesz to nie mów ale jeżeli ci to pomoże, możesz się nawet wypłakać mi na ramieniu.
Zayn oparł głowę na kierownicy i przymknął oczy. Westchnął głęboko. Wiedziałam ze będzie mówić.
- To się sypie, Kay. A ja nic nie mogę na to poradzić. Nie możemy się już dogadać. Nie potrafimy. Albo nie chcemy. Ciągłe kłótnie o byle gówno. Nie radzę sobie z tym. Ona nic sobie z tego wszystkiego nie robi. Imprezuje i bawi się. A ja tak nie potrafię. Nie wiem co mam robić.
Otworzył powieki nie podnosząc głowy. Miał zaszklone oczy. Jest gorzej niż myślałam nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Jeżeli chcesz wiedzieć co ja myślę na ten temat i co ja bym zrobił powiem ci tak. Kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Też było mi ciężko z kolei Jemu nie. Stwierdziłam że to  nie ma sensu. Nie ma sensu tkwić w czymś czego nie ma i już nie będzie. Trzeba iść dalej chociaż bardzo boli i nie wyobrażasz sobie życia bez Niej. W tym wypadku przysłowie "Czas leczy rany." jest trafne. Tobie będzie łatwiej. Masz przyjaciół którzy ci zawsze pomogą i dużo roboty. Nie będziesz miał czasu myśleć i ubolewać. Uwierz mi, to łatwiejsze niż myślisz. Kiedyś usiądziesz i pomyślisz że było ci tak ciężko a teraz to tylko wspomnienie które... nic nie znaczy. Zrobiło cię tylko silniejszym.
- Może kiedyś...- mruknął pod nosem.
Do końca nie odzywaliśmy się już, chyba dałam mu do myślenia. Mówiłam to co czułam i co było prawdą. Im później tym łatwiej. A nawet się zapomina. Do czasu aż człowiek sobie nie przypomni że był tak lekkomyślny i zamartwia się tym czym nie trzeba. Kiedy w końcu wyjechaliśmy z korku i podjechaliśmy pod mój dom, pożegnałam się z Zayn'em. Wbiegłam do domu i wypuściłam Fate do ogrodu. Nigdzie nie było taty chociaż samochód stał na podjeździe. Salon, kuchnia, sypialnia, ogród, łazienka.. wszystko puste. Został jeszcze tylko pracownia taty. Otworzyłam po cichu drzwi i zobaczyłam ojca siedząco przy biurku. Patrzył się na długopis którym się bawił rytmicznie uderzając w deskę. Nawet nie zauważył mojego przyjścia. Miał smutny wzrok. Obok jego dłoni leżała otwarta koperta a na niej list. Podeszłam do taty który w końcu mnie zauważył. Wzięłam list do ręki. To nie list. To pismo o rozwód. Rzuciłam ja z powrotem. Przysiadłam tacie na kolanach i przytuliłam go. Poczułam łzę. Spojrzałam mu w oczy i otarłam ją.
- Damy sobie radę bez niej- szepnęłam z przekonaniem i znów go mocno przytuliłam.

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Hej.! Od razu wyjaśniam.! xD 
Musiałam postawić Perrie w złym świetle :D
Tak na prawdę nic do niej nie mam ;p
Rozdział krótki bo pomysł który siedzi mi w głowie 
zajmie mi trochę czasu i zeszło by mi do pierwszej w nocy ;3
A musiałam dodać jeszcze dziś bo Nati urwałaby mi głowę xD
Ps. Anonimy mogą już dodawać komentarze ;D Proszę tylko żebyście się podpisywali ;p


Zuza..♥

4 komentarze:

  1. Faaaajna notka, czekam na następną. xDD



    Natalia. ^ ^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Masz genialne pomysły. Przyjaciółka poleciła mi twojego bloga i muszę przyznac, dobrze zrobiła. Jakbyś potrzebowała, możesz ściągnąc ode mnie parę pomysłów:
    iamadirectionerka.blogspot.com
    prawdziwamiloscprzetrwawszystko.blogspot.com

    Natalia K.

    OdpowiedzUsuń
  3. zapowiada się świetnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Zresztą jak każdy inny!!! :*

    OdpowiedzUsuń