7 lipca 2012

Rozdział 5.

"Ma taki delikatny uśmiech... a te policzki.. Echh.. o czym ja myślę." Pomyślałam w tym samym momencie w którym moja nauczycielka od matmy zauważyła że raczej nie robię zadań patrząc w okno.
- Maykls! Pokaż mi swój zeszyt!
Spojrzałam błagalnie na Vi siedzącą obok mnie. Ta rzuciła tylko szybkie spojrzenie w strone jędzy i podrzuciła swój kolorowy, wypełniony zadaniami zeszyt. Chwyciłam go niczym ostatniego pieroga w wigilię i poszłam w stronę biurka. Pani spojrzała na zadania pomarudziła pod nosem i kazała mi wracać na miejsce. Wyszeptałam nieme "dzięki" w stronę Vivian. Uff.. pała z matematyki w pierwszym dniu szkoły? Nie za dobrze by z tobą było, Kay. Ale z drugiej strony w pierwszy dzień dawać zadania? Co to było? Zaczęłam spisywać od koleżanki zadania żeby się jutro czasem piękna lady nie przyczepiła. Pierwszy dzień i już jej nie lubię. Była taka... arogancka, wredna jakby wszystkie rozumy pozjadała. Zadzwonił dzwonek.
- Wredna picza- stwierdziłam po wyjściu z sali.
- Haha! Dobrze powiedziane. U niej trzeba zasłużyć, wykazać się- podpowiedziała Vi. Podeszłyśmy do swoich szafek. Moja miała numer 313 a Vivian 316.- Widziałaś tego szatyna z szarym oczami? Siedzi w pierwszej ławce.
Próbowałam sobie skojarzyć o kogo może jej chodzić ale nie wiedziałam.
-Nie, nie kojarzę. A co?
- Gapił się na ciebie jak ciele na malowane wrota. Wpadłaś mu w oko, bejbeee!- stwierdziła z uśmiechem. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Ale po chwili odpowiedź zjawiła się sama. Kiedy otworzyłam szafkę i nagle pojawił się chłopak który pasował do opisu Vi. Przystojny, wysoki ale nie dorastał do pięt pewnemu Blondynowi. Był w towarzystwie jednej dziewczyny i dwóch chłopaków. dziewczyna była farbowaną brunetką o brązowych oczach. Z kolei chłopacy byli brunetami o zielonych i szarych oczach.
- Cześć, Vi!- przywitał się przystojniak.
- Cześć, Will!- odpowiedziała z uprzejmym uśmiechem. Była taka grzeczna. 
- Nie zapoznasz nas ze swoją nową znajomą?
- Kay, poznaj to jest Will, Karla, Tom i Max.
- Cześć- odpowiedziałam z uśmieszkiem. Już wiedziałam co to za paczka. Niczym z amerykańskich filmów. Szkolna gwiazdka (co stwierdziłam po tym że wszyscy się na nas patrzyli a konkretnie na Will'a), jego dziewczyna (stwierdzone po tym że klei się do gwiazdki) i dwaj debile na posyłki.
- Will.. Czy ci się nie śpieszy?- spytała poddenerwowana brakiem uwagi Karla. Już wiedziałam że nie będę pałac do niej zbyt wielką sympatią.
- Taa. Chciałem tylko poznać nową. Cześć- mówiąc to puści do mnie oczko. Spojrzałam na niego z wysoko podniesionymi brwiami i mną która miała mówić 'nikłe masz szanse'.
- Cześć- odpowiedziałyśmy z Vi.
- Co to za typek?- spytałam koleżanki aby się upewnić co do moich podejrzeń.
- Szkolny gwiazdor. Wiesz jego ojciec praktycznie śpi na pieniądzach. Ogólnie jest nawet fajny ale czasem się wywyższa. Brunetka jest jego dziewczyną. Pusta lala która ma pstro w głowie.
- Tak myślałam.
Historia i Biologia zleciały mi szybko. Pani od Biologii była polką. Polubiłam ją bo potrafiła pożartować z uczniami. W końcu nadszedł w-f. Mój ulubiony przedmiot. Miałam nadzieje że zagramy w siatkówkę. Chociaż ogólnie lubię każdy sport. Nigdy nie miałam problemu z uczestniczeniem w lekcjach wychowania. Poszłam do szatni i przebrałam się w spodenki i T-shirt adidasa. Zadzwonił dzwonek a my weszłyśmy na sale za niewysoką, wysportowaną blondynką. Ustawiłyśmy się w szeregu a ona gestem dłoni pokazała nam aby się do niej zbliżyć.
- Sądzę że damy sobie spokój z zasadami zachowania na sali. Wszystkie wiecie o co chodzi. Claudia i Kim. Wybierzcie składy. Dziś zagracie w siatkę.
Dziewczyny zaczęły wybierać Kim miała rude włosy a Claudia była blondynką z kolorowymi końcówkami włosów. Zostałam na samym końcu i dołączyłam do grupy Kim. Nie wiedziały jak gram. W Polsce zawsze byłam wybierana pierwsza. Kiedy zaczęłyśmy grać a ja zdobywać punkty i serwować takimi petardami zauważyłam że wszystkie patrzyły się szeroko otwartymi oczami. Claudia krzyknęła do mnie z uśmiechem:
- Czemu nie powiedziałaś że tak dobrze grasz?
- Nie chciałam się przechwalać.
- To teraz zlituj się nad nami i serwuj trochę lżej- powiedziała do mnie jakaś ciemna szatynka. Zlitowałam się. Nawet serwowałam czasem w siatkę. Dziewczyny chyba mnie polubiły.. ja je też. Były miłe żartowały i nie denerwowały się kiedy coś komuś nie poszło czy zepsuł łatwą piłkę. Reszta dnia zleciała mi bardzo szybko. Po lekcjach podjechała po mnie mama. To z nią pojechałam po psa. Jechała bardzo powoli bo były korki ale jakoś dałyśmy rade. Podczas drogi śpiewałam piosenki z radia. Kiedy usłyszałam nuty "Moments" zamilkłam. Wsłuchałam się w tekst.

"My judgement's clouded
Like tonight's sky..."

Uśmiechnęłam się pod nosem. Zajechałyśmy pod duże schronisko. Poszłyśmy do biura. Powiedziałyśmy że chcemy dużego psa, wiek był nam obojętny. Pani pokazała nam małego biało-kremowego szczeniaka z łapką w gipsie. Był rasy Collie. Spojrzałam na mamę. Widziałam dosłownie widziałam jak się zakochuje w tym maluszku z resztą tak jak ja.
- Myślę że to ten- powiedziała.
- W gruncie rzeczy to suczka- sprostowała opiekunka z uśmiechem.- Zapraszam do biura. Trzeba uzupełnić formalności.
Zajęło nam to tylko pół godziny. Okazało się że mała została jako ostatni z miotu. Nazwałam ją Fata.

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Przepraszam że tak długo nie pisałam ;*
Wpadłam w wir wakacji :D 
Dziś są moje urodzinki więc siadłam wcześniej niż zawsze do pisania rozdziału
bo wieczorem mam gości. 
Ogólnie średni mi wypadł ten rozdział ; / 
Ale następnym razem myślę ze będzie lepiej ;D
6 postaram się dodać w poniedziałek bo jutro jadę nad jeziorko :D 

Zuza..♥

4 komentarze:

  1. rozdzial zajebisty :D
    i wszystkiego najlepszego :*
    100 lat <3

    czekam na nastepny fajny rozdialik :P

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkiego co najlepsze :*
    aaa rozdział świetny ! co ty za bzdury piszesz!
    do poniedziałku :***


    zapraszam do mnie http://fefa-opowiadaniaoonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń