12 września 2012

Rozdział 18.

Fikuśny czarno- biały zegarek w kuchni ukazywał godzinę 10.13. Wzięłam łyk niedobrej herbaty z pokrzywy i skrzypu która miała pomóc moim włosom szybciej rosnąć. Nie wiem czy to działało ale w każdym bądź razie miałam nadzieję. Wczoraj późnym wieczorem Niall odwiózł mnie do domu. Kiedy wychodziliśmy Zayn spał w swoim pokoju. Podejrzewam że dziś będzie miał potężnego kaca któremu nie pomoże nawet, równie ohydny jak herbatą, sok pomidorowy. Na moich kolanach pochrapywała Fata która rośnie w oczach. Nic że już się nie mieści mi na kolanach ale zawsze musi się na nich położyć. Zastanawiam się jak to będzie później kiedy będzie tak duże że jak się rozłoży to zajmie pół sofy. Dopiłam gorzką herbatę i poszłam z sunią na rękach do swojego pokoju. Delikatnie położyłam ją na swoim łóżku i dałam całuska w pyszczek. Jasne włosy rozczesałam i związałam w kitkę. Ubrałam zwykłą białą koszulkę i jeansy przecierane na kolanach. Na szyi zapięłam nieśmiertelnik. Tata od czasu kłótni i pozwu o rozwód zaczął zachowywać się jak pracoholik. Musiał mieć coś w planach co zajmie mu głowę bo jak nie praca to butelka, nie jedna. Podeszłam do drewnianego, pomalowanego na biało regału z moimi ulubionymi książkami. Wzięłam do ręki "Pretty Little Liars: Kłamczuchy". Większość ludzi uważa że głupotą jest czytanie jednej książki dwa razy. Ja uważam ze za każdym kolejnym przeczytaniem lepiej rozumiemy problematykę, bohaterów czy też filozofię książki. Uwaliłam się na łóżku i zaczęłam czytać o morderstwie w Rosewood. Stwierdzam że każda z bohaterek mnie wkurza... Emily tym że próbowała przekonać samą siebie że nie jest lesbijką. Aria tym że sama nie mogła zagadać i wybrać jednego faceta. Spencer tym że ukrywała tajemnicę przed dziewczynami, a Hanna swoją bojaźliwością. Ale pomimo tego tak książka wciągała i interesowała. Kiedy spojrzałam na zegarek była już godzina 17.35 co mnie zdziwiło że zleciał mi dzień tak szybko. Co bardziej podejrzane mój brzuch nie protestował z głodu. Rzuciłam książkę pod poduszkę i pobiegłam do kuchni zrobić wielgaśną kanapkę z sałatą, serem żółtym, pomidorem, ogórkiem, rzodkiewką, szczypiorkiem i jajkiem. Wszamałam kanapkę i posprzątałam ze stołu okruchy. Spojrzałam w lustro które wisiało w salonie. Miałam wielkie cienie pod oczami jakbym miała złamany nos. Miałam nadzieję że do jutra zejdzie bo dziś i tak nigdzie nie wychodzę. Vivian zakuwa do sprawdzianu, a Niall ma dziś kupę roboty z chłopakami. Idąc po schodach wdeptałam w mokrą plamę. Wkurzyłam się co nie miara. Fata od rana ma otwarte szklane drzwi na taras, ale nie! Sika gdzie popadnie! A wdeptuję zwykle ja. Kiedy usłyszałam dzwonek telefonu rzuciłam mokry od sików papier i pobiegłam szukać iPhone. Wyświetlacz wykazywał Niall'a co mnie bardzo ucieszyło.
- Cześć, słońce!- "słońce"?? Słoooodkooooo!
- Heej! Co tam porabiasz?
- Pfff.. Jem...
- Jak zawsze- przerwałam mu ze śmiechem.
- Aj tam, mniejsza o to. Do 19.00 jestem całkowicie zajęty ale co ty na mały wypad do klubu? Z chłopakami?
- No nie wieem..- odpowiedziałam niepewnie. Ich kolega uchlał się jak dzik bo rzuciła go jakaś zdzira a oni chcą iść się bawić? Usłyszałam ciche szemranie po drugiej stronie.
- Ty mi się, kurwa tam nie zastanawiaj tylko idziemy się uchlać rozumiesz? Pierwszy raz musi być!- Usłyszałam Zayn'a. Dziś już nie bełkotał co przyjęłam z ulgą bo w końcu coś zrozumiałam od razu.
- Hahah! Okey Zayn! Z tobą zawsze!- odkrzyknęłam.
- I to rozumiem!- zaśmiał się.- Bądź gotowa na 20.30 zajedziemy po ciebie! Paa!
- Paa!
Zaczęłam bawić się telefonem. 20.30?! Za dwie i pół godziny mam być gotowa? Chyba śnią. Zaczęłam od łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Wysuszone i wyprostowane związałam w koński elegancki ogon. Gumkę zakryłam pasmem włosów oplecionych dookoła niej a grzywkę delikatnie wyciągnęłam ale nie całkowicie. Pomalowałam rzęsy i powieki eyeliner'em. Nałożyłam trochę maści korygującej sine place pod oczami. Nałożyłam na siebie (klik). Byłam gotowa a godzina wskazywała równo 20.22. Ufff.. wyrobiłam się. Spojrzałam na efekt końcowy. Muszę przyznać że całkiem ładnie ale Vi zrobiłaby to lepiej. Wyjrzałam przez okno. Akurat tata parkował swojego kabriolet'a w garażu. Zbiegłam, o ile można biegać w szpilkach, na dół.
- Cześć tato!- krzyknęłam wesoło rzucając się mu na szyję.
- Dobry! Gdzieś się wybierasz?
- Tak do klubu z Niall'em i chłopakami.
- Woow, woow, woow. Pomału. Do klubu? Z Niall'em?
O cholerka. O Niall'u to mu nie powiedziałam. Zaczęłam nerwowo skubać rąbek sukienki.
- Do klubu. Z Niall'em.
Spojrzał na mnie spode łba. Ups...
- No to zajebiście! Miłej zabawy!- powiedział ze szczerym uśmiechem.- Ach! Zapomniałbym! Jutro masz się wstawić o 11.00 pod tym adresem- powiedział, podając mi skrawek kartki wyrwanej z jego notatnika.
- Co tam jest?- spytałam zaciekawiona. Cóż on znowu wykombinował?
- Stara znajoma. Z resztą zobaczysz sama.
Gdy tata kończył mówić słowo "sama" za oknami dało się usłyszeć głośne trąbienie.
- Ja lecę! Nie wiem o której wrócę!
- Dobra! Bylebyś spała w domu a nie Bóg wie gdzie!
- Okey!
Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się nie kto inny jak sam Malik we własnej osobie.
- Dzień dobry, Pani! Gotowa na uchlanie się w chuj?
- Hah! Zawsze! Ale tak na serio to gdzie jest Niall?
- Popieprzyły się mu dni dziś ma jeszcze jeden wywiad. Dołączy do nas w klubie.
Wsiedliśmy do auta. Naszym szoferem okazał się Harry.
- Cześć Hazza! Gdzie twój BooBear i Liam?
- Spędzają dzisiejszy wieczór z pięknymi oraz fascynującymi kobietami swojego życia. Podczas gdy mu będziemy rzygać i umierać przez kaca przez następny tydzień- odpowiedział zabawnie ruszając brwiami.
- A żeś jebnął tekstem, Harold!- zaśmiał się Malik.
Ruszyliśmy w kierunku centrum. Gdy w radiu leciała piosenka Cheryll "Call my name" zatrzymaliśmy się przed zatłoczonym wejściem do klubu "V.I.P.". Kiedy tylko chłopaki wyszli z samochodu wszystkie fanki zleciały się do nich prosząc o autograf, zdjęcie i tym podobne. Zajęło im to tyle czasu że nogi zaczęły mnie boleć. Zayn i Harry wzięli mnie pod ręce i weszliśmy do klubu w którym zamierzaliśmy się uchlać do nieprzytomności.

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Cześć, Lejdis! :D
Co tam u was ^^ Podoba się rozdział?
Trochę długo musiałyście czekać ale myślę że warto ;p 
Złapała mnie szkoła ;/ Wkuwam dniami i nocami. Dosłownie. 
W tym roku staram się o pasek ale w mojej szkole poprzeczka jest wysoko podniesiona:
100%-96% - Bardzo dobry
95%-80% Dobry
79%-51% dostateczny
50%-35% dopuszczający
Ogólnie płacz i zgrzytanie zębami ale damy radę :D
Postaram się dodawać rozdział raz w tygodniu, może dwa.


Zuza..♥

1 komentarz: