15 lipca 2012

Rozdział 7.

Nie mam najmniejszego pojęcia jakim cudem przetrwałam to i nie zemdlałam! Dostałam mocnego kuksańca od Vi siedzącej obok mnie. Czemu zawsze muszę błądzić myślami na matmie?! Tym razem nikt nie zauważył mojego "błądzenia". Wzięłam się za te cholerne zadania. Na prawdę nie rozumiem jej toku myślenia. Pokazuje nam zadania a my mamy je zrobić nie ważne że nie mówi jak. W końcu zadzwonił ubłagany dzwonek. Zawsze po matematyce idziemy do szafek. Vi podeszła złapała mnie za ramie i spytała szeptem z nadzieją w oczach:
- Napisał?
Mina mi zrzedła. Nie. Nie napisał. Nic. Kompletnie nic. Wczoraj przyszłam do domu, wzięłam Fate. I chodziłam dookoła naszej ulicy. Za cholerę nie napisał.
- Nie. Z resztą na co ja liczyłam? Że gwiazda takich rozmiarów będzie chciała ze mną pisać? Żałosna jestem.
- Kay, ogarnij! To po co wziął twój numer? Po co zapraszali nas do Nandos?
Te słowa dały mi do myslenia.
-Ech... nie wiem. Na prawdę nie mam pojęcia o co mu może chodzić.
Tego dnia kompletnie nic mi nie wychodziło. Nawet siatkówka. Dałam wygrać dziewczyną które przyjmować nie potrafią. Zaczęłam maniakalnie zerkać na wyświetlacz telefonu. Na Geo zaprosiłam Vi do mnie do domu. Nie musiałam pytać się rodziców. I tak wiedziałam ze tata i mama są w pracy. Mama dostała się do jakiejś dobrej kancelarii prawnej. Więc do 19.00 miałam być sama w domu a chciałam się czymś zając aby nie patrzeć na telefon. Vi się zgodziła. Myślałam nad tym co będziemy robić. Stwierdziłam że jest zbyt słonecznie aby przejść koło tego obojętnie. Basen i lody. Dużo lodów. Będę gruba ale trudno, raz się żyje, kiedyś zrzucę. Wracałyśmy na piechotę i zajęło nam to około 30 minut. Szłyśmy w milczeniu Vi chyba zauważyła że jestem nie w humorze. Powiedziałam jej ze to przez Will'a, ale chyba nie uwierzyła. Podobno chodził po szkole i wypytywał się dziewczyn z siatki o mój numer. Wszystkie go miały dałam im po pierwszym w-f. Któraś mniej myśląc dała mu go. Myślałam że się wścieknę. Jak tylko napisze powiem mu ze jest cholernym tchórzem skoro nie zapytał się MNIE o numer tylko dziewczyny. słyszałam dźwięk przychodzącego sms'a i szaleńczo zaczęłam szukać telefonu w torbie.
- Kay. To mój telefon- zwróciła się do mnie z śmiechem.
- Kur*a mać!- przeklęłam po polsku. Zachowywałam się jak jakaś opętana pięcioletnia dziewczynka.
- Co?
- Nic. Ja po prostu zwariuję jeżeli się niczym w tej chwili nie zajmę.
Szłyśmy już przez moją ulicę. Powstrzymałam się od zerknięcia  w kierunku ich domu.
- Okey. Zaraz znajdziemy jakieś zajęcie. Tylko mi nie mów że ty tutaj mieszkasz- mówiąc to wskazała palcem na willę.
- Heh.. Tak tutaj mieszkam.
Vi pokręciła tylko nieznacznie głową. Kiedy weszłyśmy do domu ruszyłyśmy w kierunku kuchni.
- Hmmm.. Co powiesz na spaghetti?
- Doskonały pomysł. Nie powiem ale już zgłodniałam.
Kiedy obiad był już gotowy siadłyśmy na kanapie i włączyłyśmy Kac Vegas 2. Śmiechu było co nei miara. Okazało się że obie uwielbiamy czytać książki fantasy. Ale kiedy powiedziałam jej ze jeżdżę konno ona wyznała mi że boi się koni. Spojrzałam na nią jakby z choinki spadła.
- Boisz się koni?- wybuchłam głośnym nieokiełznanym śmiechem.- Jak można bać się tych słodkich osiołków?
- One są wielkie! Skąd ja mam wiedzieć że nie chcą się na mnie rzucić?
- Powiem ci tak. Uważaj bo na pewno będą chciały cię pożreć w całości.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.
- Dobra już się z ciebie nie nabijam. Ale znam już nasze przyszłe plany. Znajdę najbliższą stadninę i nauczę cie jeździć konno.
- Po moim trupie- odpowiedziała z zaciętą miną. Wiedziałam że będę mieć ubaw po pachy.
- No to nie ma problemu.
Zaczęłyśmy gadać o rożnych rzeczach. Padł nawet temat Will'a. Gadałyśmy o tym jakim to on nie jest frajerem. Usłyszałyśmy dźwięk telefonu. Tym razem to był MÓJ telefon. Spojrzałam na Vi.
- ODBIERZ! A nie się gapisz jak ciele na malowane wrota!
Pobiegłam do kuchni gdzie zostawiłam komórkę. Dzwonił do mnie "Nieznany". Serce mi stanęło. Odebrałam telefon drżąca ręką.
- Tak słucham?
- Cześć Kay! Spotkalibyśmy się w parku James'a?
Boże jedyny.... ZADZWONIŁ!!! Opanuj się!
- Jasne. O której?
- O 18.00 przy głównej fontannie.
- Do zobaczenia.
- Cześć!
Odetchnęłam głęboko aby uspokoić puls i swoją euforie. Nie dałam rady.
- MUSISZ MI POMÓC SIE PRZYSZYKOWAĆ! MAM DWIE GODZINY!
- Się robi!
- VI! JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZĄ DZIEWCZYNĄ NA ŚWIECIE! I NIC MI TEGO NIE ZNISZCZY!

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Witam dziewczyny.! ;D
Dedyczek dla iandmydream i emili.
Jak wiecie mam w zwyczaju dedykować rozdziały nowym czytelnikom :D
Jak wam mijają wakacje? Bo pogoda u mnie, mnie osobiście dobija.
Mam nadzieje że rozdział się podoba! :D
~.~.~.~
Zapraszam na nowego, za*ebiscie zapowiadającego się bloga:
http://www.iandonedirectionziom.blogspot.com/


Zuza..♥

6 komentarzy:

  1. Jejku, dziękuję! Kochana jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech. taki mały geścik :*
      Czytam twojego drugiego bloga z dzieckiem tvn'u ;D ŚWIETNY ;D

      Usuń
  2. ej ... jest normalnie coraz lepiej :*
    kocham tego bloga ;p
    i też boje jeździć na koniu ;p

    zapraszam do mnie http://fefa-opowiadaniaoonedirection.blogspot.com/


    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. dzieki za dedykacje :D

    rozdizał zajebisty . i czekam na nstępny.

    przyzanm ci sie ze kiedys jezdzialam na koniu ale to kiedys teraz sie ich boje.

    wpadnij do mnie : emila-1d.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O.o jak to możliwee.? przecież one są taki słodkieeee *o*

      Usuń